Gruziński Kaukaz 2007



strona: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12]
| poprzednia || nastepna |



Tam zrobiliśmy zakupy, które trochę się przedłużyły, ponieważ miejscowi pijaczkowie nie chcieli nas wypuścić bez "stakana za znakomstwo". Gdy już udało nam się wyrwać poszliśmy za miasto i nad strumieniem rozbiliśmy obóz.

Następnego dnia rano dojechaliśmy na stopa do Wardzi, po drodze zwiedzając przepiękną twierdzę. Wardzia jest to kolejne skalne miasto, w którym w okresie świetności mieszkało do 60 tysięcy osób! Wielkość tego zabytku robi piorunujące wrażenie! Będąc w Gruzji nie można ominąć tego rezerwatu!

Po zwiedzeniu Wardzi złapaliśmy marszrutkę do Achałcyche, ale nie dane nam było tam dojechać. Po drodze do busa wsiedli ludzie, którzy zaczęli śpiewać gruzińskie pieśni ludowe z podziałem na głosy. Po krótkiej rozmowie, w której dowiedzieliśmy się, że jadą właśnie do kościoła i będą tam śpiewali pieśni kościelne, zdecydowaliśmy się wysiąść z nimi i posłuchać ich śpiewów. Tym sposobem czas do wieczora spędziliśmy w cerkwi przysłuchując się pięknym śpiewom. Po zakończonej mszy miejscowi zaproponowali nam nocleg, za który musieliśmy jednak zapłacić. Ponieważ zbliżała się burza a cena nie była wygórowana zdecydowaliśmy się na tą ofertę.

Nasz pobyt w Gruzji powoli dobiegał końca, dlatego następnego dnia wstaliśmy wcześnie rano i złapaliśmy pierwszą marszrutkę do Achałcyche. Stamtąd udało nam się złapać jedyną marszrutkę do Batumi, która jedzie przez bezdroża Adżarii. Chociaż droga nie jest daleka, czas przejazdu wynosi ok. 5 godzin! Początkowo dziwiliśmy się, dlaczego tak długo, ale gdy zobaczyliśmy tą drogę (a właściwie to coś, co było imitacją drogi) to wszystko się wyjaśniło. Ale podróż przez Adżarię jest warta odbycia - widoki z tej drogi są przepiękne!

| nastepna |

strona 9/12



Copyright by Michał Napierała
Poznań 2007